poniedziałek, 19 października 2015

Wykończeń ciąg dalszy

 Dość długo nie pisałam. Już prawie zapomniałam o uzupełnianiu naszego "dziennika budowy". Za to dzisiaj będzie długi wpis.
 Trochę trwało, zanim nastąpiły jakieś większe zmiany w naszym M. Dzisiaj możemy się pochwalić drewnianymi podłogami, które tak na marginesie doprowadziły mnie do lekkiej nerwicy, później depresji, a na koniec całkowitego zobojętnienia na zaistniałą sytuację. Ale może od początku. Kilka miesięcy temu kupiliśmy bardzo tanio azjatycką, drewnianą podłogę. Zakupu dokonaliśmy przez internet, od osoby prywatnej. Po deski pojechaliśmy od razu, jak odpisał nam ich właściciel, że jeszcze są dostępne. Była to długa podróż, ale i tak wyszliśmy na swoje, bo zaoszczędziliśmy na samych podłogach. Desek mieliśmy mniej niż metrów, więc zaplanowaliśmy, że pod aneksem kuchennym będą kafle i wszystko byłoby ok. Idealnie wyliczone i jeszcze trochę materiału by zostało. Ważną informacją jest, że według naszych wyliczeń desek starczy na 2 sypialnie, przedpokój i pokój dzienny bez dwóch rzędów kafli pod aneksem kuchennym i jeszcze zostaną docinki. 
 Mój tato załatwił nam specjalistę od kładzenia podłóg. Myśleliśmy, żeby zrobić to sami, bo to duża oszczędność pieniędzy. W końcu taki parkieciarz trochę bierze. Jednak z braku czasu zdecydowaliśmy się na specjalistę. I to był nasz pierwszy błąd. 
 W skrócie Pan Parkieciarz położył nam podłogę w salonie od złej strony (miał kłaść od balkonu do aneksu, by pociągnąć podłogę drewnianą maksymalnie do części kuchennej-a reszta to kafle; specjalnie prosiliśmy go o to kilka razy), źle policzył paczki i koniec końców pod naszą nieobecność (byliśmy na weselu znajomych) położył podłogę tak, że skończyliśmy z luką bez desek pod ścianą, na której nie miało być aneksu i dziurą pod ścianą, gdzie aneks miał być. Ciężko mi to dokładnie opisać, ale pod aneksem miały być dwa pasy kafli 60x60, czyli jeden rząd pod szafkami kuchennymi i jeden przed. Pan Parkieciarz położył deski tak, że kafle byłyby tylko pod szafkami, bo myślał, że desek mu starczy na resztę pokoju (tak wyszło według jego wyliczeń). Tak się jednak nie stało. Z resztą po popełnieniu błędu nawet nas o tym nie poinformował. Po poprawinach przyjechaliśmy zobaczyć efekt jego pracy i zastaliśmy niedorobioną podłogę.
 Rozumiem, że każdy popełnia błędy, więc jeszcze wtedy byłam wyrozumiała i czekałam na rozwiązanie przez niego zaistniałego problemu. Miałam nadzieję, że znajdzie deski, które będą chociaż podobne do tych, które kupiliśmy. I tak z tygodnia, który miał poświecić na podłogi, zrobił się miesiąc, potem półtorej. A końcowy efekt czekania spowodował u mnie osłupienie. Deski, które nam Pan Parkieciarz zaproponował w ogóle nie pasowały, nie dość, że kolorem, typem drewna, usłojeniem to jeszcze długością. I kilka desek miało wady. A wyglądało to tak:

Dwa paski po lewej (różowe drewno) to nasza podłoga, po prawej to zaproponowane rozwiązanie przez Pana Parkieciarza.





 Tak więc po krótkiej wymianie zdań powiedziałam, że nie zgadzam się na takie deski i trzeba wymyślić coś innego. Pan Parkieciarz zrzucił cały ciężar poszukiwań desek na nas, nie biorąc za swój błąd żadnej odpowiedzialności (dodatkowo wypomniał mi kilka razy, że za deski, które są widoczne na zdjęciu dał 240 zł). Jakimś cudem, po tygodniu poszukiwań udało nam się dodzwonić do osoby, która jako pierwsza sprowadzała deski z Azji. Bardzo miły Pan poinformował nas, że już nie prowadzi firmy (dlatego przy wcześniejszych próbach kontaktu jego telefon podany na opakowaniu desek nie odpowiadał), ale posiada jeszcze 30 opakowań, które mu zostały. Po pierwsze mieliśmy ogromnego farta, że włączył telefon, po drugie, że miał jeszcze nasze deski.
 Na szczęście podłoga jest już położona. W całości. Zrezygnowaliśmy już całkiem z kafli, bo bez sensu je kłaść pod samymi szafkami. Trzeba by było równać poziom kafli do podłogi. Więc w miejscu szafek Pan Parkieciarz położył nam deski prostopadle do reszty, bo tak było według niego najszybciej i najłatwiej.
 Podsumowując trzeba było kłaść samemu, ale każdy jest mądry po szkodzie. Gotowa podłoga prezentuje się tak:

Przedpokój i dwa pokoje.
Salon-jadalnio-kuchnia (desek brakowało pod widoczną na zdjęciu ścianą)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz